"Łubu dubu!" chciałoby się zanucić za znanym pieśniarzem do naszego klubowego armadio. Tak, niech żyje nam! My wszakże wiemy, ile on wysiłku wkłada, by żyło się lepiej, wszystkim! Wieść gminna niesie nawet, że rondo ma powstać, co będzie nosić zacne imię Dżilfreda, tzn. Ryszarda
(http://www.fronda.pl/a/komunikat-ministerstwa-prawdy-nr-334-rondo-ryszarda-ochodzkiego,31049.html).
Nie, żebym był pamiętliwym, ale wi rikordate jak to było dawno temu? (http://prawdaekranu.blogspot.it/2011/06/czena-jest-najwazniejsza-ze-sztuk.html). "A to wiadro z wodą to, moja pani, tak się wtedy
wylało".
No ale zanim przejdę do meritum tego posta, to zaczniemy trochę od ostatniego razu, czy też raza. Najpierw kulinaria. My wiemy, kto się zjeżdża tutaj z całego świata.
Zanim wesoła gromadka wyjechała na Farę(In)Sabinę, to pewnej domeniki, Prezes nasz jak zawsze zasiadł do stołu. Po tradycyjnym Aniele, zaczęła się konsumacja. A tu nagle wchodzą - jeden, drugi, trzeci, czwarty... No i wszyscy nie postawili kroczette jak trzeba i nie było miejsc zasadniczo. "Skuzate ragacci, e kozi difficzile mettere le krocziette? Prendete posto mio!" No i wyszedł, nie było go, a potrzebny był. Prezes nam się obraził... Skuzate...
No cóż! Fara in Sabina jak zawsze udana. Jak zawsze daliśmy testimoniancę seriety w przeżywaniu naszych dżiorni di ritiro. Tym razem nasz Prezes i jego Nikolino nie głosili, bo wszystko nam prowadził don Gambino. Piękne to były momenty riprezy komunej, kiedy to Dżil właściwie zachwycał się jak my mówimy messę i czerkiamy di farla bene... Panie Janie, nie wytrzymałbyś, wierz mi... A Messa Mocarta niejakiego i serata di askolto muzikale to piękna była jak zawsze. Jak zawsze 1 Minister nas odwiedził, dając dobre słowo i modląc się za pacze. Dowiedzieliśmy się też, że nas krizi dotknęła, że z trenta perczento nam obcięli borsy, ale dzięki niewymienionym oknom udało nam się zaoszczędzić. To pewnie też dzięki tym nieodbytym wyjazdom. Ciekawe gdzie w tym roku nie pojedziemy...
Zapłacimy! Nawet jak trzebaby zaciskać pasa, to i tak będzie Fara(in)Sabina i eserczicji, bo to jest bardzo ważne. A wiecie ile nas one kosztują, te eserczicji? Jedną brosę di studio! Tak, jedną borsę! Może to ta Pana Jana i te jego 500 zł? Któż to wie. No i że mamy serio brać nasze impeni, że nie bierzemy tazzinek do naszych kamer, że to też nie kuczina. Zdzisławie, ile filmów o tym zrobiliśmy? No powiedzcie, jeśli władzy nie wierzycie?
No i ta czena! Nie wiem, czy wspominałam, ale Robuś diskute la tezi, mercoledi wenti tre ottobre. Będzie nas trzech na tę sessione. Jeden diskute sedici, drugi wenti due, no i wasz Robuś wenti tre. Dato ke wenti due przybędzie niejaki Fiszikella i bedzie wielka Festa Inicjo Anno, inicjując anno bedziemy świętować także naze tezi, czyli zasadniczo tę robusiową anke. Tak więc wenti tre będzie CZENA (a parte), no i medal in anticzipo. Właściwie, to chyba trzeba się cieszyć, że mamy takie zaufanie - wszystkich do wszystkich, że on, ten medal, będzie wręczony un dżiorno prima. A zresztą, co Wam będę pisał, sami z filmów wiecie jak było...
Całuję. Ciotka.
Czuwaj!