Tak oto trenerskim zawołaniem można podumować naszą tradycyjną Festę Fine Anno. Ile filmów o tym zrobiliśmy przez lata klubowej przynależności, aż trudno się doliczyć...
Ale po kolei. Piekny czerwcowy poranek, młody Robuś, człowiek... tak? Na laterańskim brzegu i dookoła pracują jego koledzy, przyjechałem rano, by zebrać ostatni już odpis potrzebny do konseńi mojej tezi (na settembre to będzie jakoś). Zostałem na diskusione di tezi Padre Dżordża, by choć ktos był prezente na takim wydarzeniu. Na początku oprócz komisji 6osobowej, Nikolino inkluzo, byłem tylko mła i Prezes, który swją drogą mi sedewa akkanto, niezapomniane chwile... Frekłence potem uratowało dwóch kolegów z penisola indiana. Ezito komunkłe było positiwo, udało się, mamy nowego wykształconego ex-klubowicza, ale trzeba przyznać, że Nikolino jak zawsze był kattiwo i pokazał kto on zacz jest.
A wieczorem... Działo się jak zawsze! 1 Minister w formie pod każdym względem. Piękne kanti wykonane przez naszą bandę muzikale w taki zachwyt go wprowadziły, że wyznał na koniec jak bardzo jest kommosso, i potwierdził to co my już wiemy, a szczególnie Pan Jan to wie, że klubowicze tak pięknie ją wykonują, tę liturdżiję, tacy zaangażowani są. Nic dodać, nic ująć. Sami wiecie, jak to było przed wojną za czasów sanacyjnych. Tę kommocjone jeszcze bardziej powiększył piękny dar dla naszego Klubu od tych, którzy go w tym roku opuszczają: dułe kaliczi, ampolline e nłowa pisside. Tacy to ci już dżia klubowicze tegoroczni są. Wszystko dla Klubu i Prezesa...
Dalsza część programu, jak możecie się kochana Brygado domyśleć, to zabawa, tańce, śpiew i atmosfera jakiej można tylko pozazdrościć...
Katering przygotowany jak zawsze: puree ze smalcem, z dżemem, gryczana, i trzeba przyznać di alta kłatita! Nie mogło zabraknąć tradycyjnych medalji, a jako, że w tym roku zdarzyła się rzecz inałdita - terco posto - Prezes był wniebowzięty. Puchar na zachęte na długo będzie wyryty w naszych sercach (sprawdzić czy nie ksiądz http://www.youtube.com/watch?v=D-eQZL5taFg).
Oczywiście były też pożegnania, tym razem aż 19 klubowiczów opuściło nasze szeregi.
O ich darze juz była mowa, a Prezes tradycyjnie podsumował wszystkich razem i każdego z osobna łącząc le koze buffe e serie insieme. Tak więc się dowiedzieliśmy, ad esempio, że po wielu, wielu latach już nie będzie Litwinów w naszym klubie, Cwany Gapa inkluzo, a jeden z nich kłasi a imparato italiano.
(skuzate in anticzipo per le parolaczczie)
Niektórzy oprócz italiano i filozofiji nauczyli się jak się letto po europejsku przygotowuje, a inni że rewię mody kolorową nam prezentowali, a że jeszcze inni byli bardzo serji w tym co robili, a że niektórzy z innych klubów tu przyszli i Prezes był preokkupato, ale dali wspaniałą testimoniancę di seriety i fedy. Jak zawsze prawda wyszła na jaw, a szydło z worka. Robuś już czeka na następną Festę, by się dowiedzieć co Prezes o nim powie. Tak, to już za rok, najmniej rok...
Po pożegnaniach, uściskach i karezzach przyszedł czas na dolcze i śpiewy. Zaczął je na swoje odejście sam 1 Minister, nieco już atmosferą za bardzo urzeczony.
Byli i kanti spańioli, nie mówiąc już o tradycyjnym klubowym "Sto lat" dla wszystkich razem i każdego z osobna. Tak więc TRADYCJA została zachowana!
Teraz tylko czekamy na przylot Pana Jana, który wenerdi prossimo zawita do naszego miasta, by potem lunedi zakonkludować swoje dzieło. Jeszcze się z nim zobaczę, by przekazać uściski i inne wyrazy, a potem sabato wentidue kraju kapitalistyczny łelkam to!
To byłem ja, Robuś, pewnie w ostatnim poście w tym kłinto anno klubowej egzystencji, gdzie żyjemy jak w wielkiej rodzinie.... Prawda czasu, prawda ekranu...
Czuwaj!
Nadzwyczaj obszerny post Robusia
OdpowiedzUsuńrekompensuje nam wszystkim - Polakom -
mniejszą aktywność Brygady
przy dymiącym kotle!
Nawet zapędy nieprzyjemnego Nikolino
nie są w stanie zakłócić Klubowej radości.
Nie są w stanie!
Ale żeby aż dułe kaliczi? Tego się nie spodziewałem.
To więcej niż na zachętę. I zastanawiam się, co też podarował nasz
rocznik, opuszczając klubowe mury.
Na szczęście tym razem nikt nie przygotowywał czeny a parte
a uśmiechnięte twarze Klubowiczów mówią same za siebie.
Prezes wciąż jest jak ojciec najlepszy!
Tymczasem na Rzeszów nie pójdzie nasz Prezes
bo wyznaczyli kogoś lepszego - zresztą formację przechodził
swego czasu na Lateranie i zapewne w Barze APIS
(musiał mieć naprawdę dobrą wątrobę!)
Ze względu na to, że mnie tu długo nie było piszę teraz ... i w dniu święta brygady, no bo przecież każda rocznica bitwy okrągła czy nie, jest i powinna być dla nas świętem. A więc z okazji cudu nad Wisłą, cudu nad Tybrem (bo tak nazywam pisanie mojego hmmm - brzmi to dumnie - doktoratu) składam Wam drodzy klubowicze życzenia, aby wszystkie Wasze słomiane inwestycje okazały się kompletną klapą i abyście mogli później z nich wystawić ... protokół zniszczenia. CZUWAJ!!!
OdpowiedzUsuńPanie Janie kochany! Najważniejsze, że wszystko zakończyło się sukcesem, nawet Prezes nie przeszkodzil, choc mogl! A co najwazniejsze o wszystkim, takze o starzch Polakach juz niedlugo bedzie nam dane podyskutowac! do poniedzialku!!
OdpowiedzUsuń