sobota, 1 grudnia 2012

Wjeni o Sińior, la terra in pjanto dżeme…

 

No i kolejna faza naszych treningów w Klubie rozpoczęta pół-dniowym ritiro z don Gambino. Tak, Awwento rozpoczęte z pompą godną naszej „Tęczy-Sręczy”. Było jak zawsze, dżia klubowicze nie stracili nic, nowi nic nie zyskali, czyli stan się zgadza i plan wykonany. Choć kto to może wiedzieć jaki to plan…
 
 
Choć muszę przyznać, że cudownie było po dłuższej przerwie alle nowe di mattino usłyszeć sottowocze Prezesa recytującego andżelo: la koza pju bella e pju semplicze… nie było się na Farze Sabinie (patrz foto) to się dawno nie słyszało. Potem Don Gambino w Sali usłanej na dole przedstawił nam meditacjone. Po niej Prezes nie byłby Prezesem, gdyby coś nie skomentował. „Kładno si wede don Gambino non si a pałura Della wekkjaja”… Jak się widzi za to Prezesa to…
Oczywiście nie zabrakło tradycyjnej prowy di kanti. Na eserczizji w Farze Sabinie nie było więc sam nasz JaśniePanujący wziął sprawy, tzn. libro di kanti w swoje ręce i state attenti rozlegało się co chwila. Wszystko skończyło się wspólną czelebracjone i pranco, na którym ogłoszone zostało, że Postulatore nie będzie już się zakrystią zajmował. Dobrze, że dziś wespri col Papa, to jakoś zaczęłiśmy normalnie ten już 5 Awwento w Klubie. Ile ich jeszcze będzie? A któż to wie?...
Czuwaj!!
P.s. Mam nadzieję, że ałtore pierwszej foto nie będzie sobie rościł praw ałtorskich...

4 komentarze:

  1. Chciałem być pierwszy, i sam ogłosić oficjalnie sezon na tę niezapomnianą kansonę,
    ale Robuś dzielnie czuwa. Absolutnym marzeniem jest nagranie tej wesołej przyśpiewki,
    bowiem zajmuje ona 2gie miejsce w moim rankingu, zaraz za piosenką Pana Koracza
    "O zdrowiu".
    To prosty tekst, ale oczywiście pamiętajmy,
    że końcówkę śpiewa się:
    Wjeni o Sińior, la terra in pjanto
    dżEEE mEEEE!
    Jak wiadomo - sottowocze.

    Ałtore was pozdrawia, drodzy Klubowicze
    i to nawet miło, że zdjęcia jednak są, i przypominają
    w czym jesteśmy zakorzenieni.

    Dawno nie pisałem, i to nawet nie dlatego że byłem chory,a
    ale te nasze mecze, ujadanie myśliwskiej sfory
    i jednocześnie brak zawodników czy też dublerów
    mocno się daje we znaki.
    CIeszy jedynie fakt, że u was 10:0 dla Gwardii.

    Fura musi jeździć dalej, węgiel rozwozić trzeba,
    o hojny się zatroszczyć, tym bardziej że dla RObusia
    powrót do kraju niekapitalistycznego już bliżej niż dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Oto ja jestem znów z Wami" chciałoby się rzec.. Pojawiam się po rozmowie telefonicznej z niejakim Zdzisławem. Zostałem zmotywowany dodatkowo, bo już samo atrakcyjne w treści ogłoszenie Robusia wpadło mi w serce, jednakże potrzebowałem dodatkowej spinty, by napisać tych kilka nie cenzurowanych słów.
    Co prawda zarobiony jestem i nie znam siuę, ale jednak wyniki Robusia i całej Brygady w piłkę zwaną nożną (nie mylić z nogą zwaną motylą) zachecają mnie do refleksji, że jednak szpinak naprawdę jest dobry i zdrowy, bo jak inaczej wytłumaczyć szaleństwo, które Robuś rozpala na boiskach całego Rzymu!! Już Lądynu dzwonili, żeby się umówić na mecz podobno...
    Ale nasz Brygadowiec pokornie do Klubu zmierza, kanti słucha i "drzemie" razem z innymi w tak sottowocze Prezesa.
    Swoją drogą delikatność i wyczucie tegoż Prezesa Sręczy-Tęczy wobec trenera duchowego Wittora jest jak zwykle powalająca.
    Poza tym byłem na Węgorzewskiej, a właściwie w Węgorzewie całym, odwiozłem Mamę moją osobistą (nie chciała na lotnisko) po tym, jak ofiranie umywała okna w domku mym nowym i wieszała firanki.
    Zakańczam ten wpis ogólnobrygadowym wezwaniem: Brygado Łącz się!! Zapraszam do Ełku, kiedytam tylko będą Wasze dusze pragnęły!
    Czuwaj!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Trenerze chiałoby się, chiało na Węgorzewską zajechać, no ale sami przyznacie, że to jednak trochę daleko... Ja już non wedo lora, czyli 18 diczembre alle nowe startuję do kraju mniej kapitalistycznego, by potem od razu 19 z grubej rury zacząć z sadkowskim kolegą il mondo della... a Poznań). Ale po drodze jeszcze parę wydarzeń: partita z Kroati (tu będą ossa trzeszczały), kolacja z nuncjo z Kongo i Gabonu, który do Romy naszej zawita niedługo. Wiem, wiem brakuje tradycyjnej festy natalicji, ale co robić? Taka żyźń. Już ponoć regali się szykują, repertuał też jest przygotowywany. Dadzą radę, całą noc będą trenować, ale znajdą. Wczoraj do 4 di mattino trenowali... Niektórzy to mają salute...
    Próbowałem Pana Jana zachęcić do aktywności, ale jak się okazuję jego to bardziej życie poza-blogowe pociąga. Dajmy mu jakiś puchar, albo medal chociaż, niech ma na zachętę!
    Pozdawiam całą Brigatę, a Trenerowi gratulujemy nowego appartamento. Tylko nie trenujcie do 4 rano...
    Czuwaj!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje appartamento ma sie całkiem dobrze, ja zresztą też dziękuję, i się zapełnia mieszkanko meblami i nawet da się żyć!! Ale cyk, Walenty, na bok sentymenty - jak mawiał nasz zaprzyjaźniony trener Gambino. Rozpocząłem dziś rekolekcje adwentowe w zacnej parafii ełckiej o muszę przyznać, że całkiem przyjemna jest taka praca pastoralna! Kto ma niech się cieszy, a kto nie ma nie szuka.
    co do jakowych zarzutów jakobym Matkę z tyłu woził, aby unikać mandatów to mówię moje stanowcze nie!
    Walczcie dzielnie i namawiajcie p. Jana by się tu pojawił, aktywność okazał, bo jak Go teraz jest dwóch to może! i niech ciotka w Lądynie będzie spokojna.
    Czuwaj i powodzenia w kolejnych partitach

    OdpowiedzUsuń