Kochani
Chłopcy! Jak to nam nasz zacny Trener 2 klasy Wacław J. wszystko wyśpiewał (prawie
jak pan Koracz): niech żyje nam Prezes naszego Klubu! Aż same na usta cisną się
te słowa jako podsumowanie Wielkiej Festy Inizio Anno Accademico 2012/2013. Bo
zaiste wielka to była festa – sami zresztą wiecie jakie te one u nas są, te
festy: 30 filmów nam było ciężko, z tymi festami.
Atmosferę świętowania było
czuć już dzień wcześniej, kiedy to Luidżi napotkany przy porta princzipale
uwijał się jak w ukropie by sprawdzić czy czerwony dywan na schodach będzie się
dobrze rozwijał. No w końcu jak zawsze musi być w trybie pilnym, z dywanem i na poduszkach!
Tak, to rozwijanie dywanu to tak. Ono jeszcze bardziej nam pokazuje
jak to jesteśmy dbający w tych sprawach. Samej czelebrazione, jak już
wspomniałem poprzedniom razom w zapowiedziach tego iwentu, przewodniczył 1Minister z Bergamo. Obecny był
również 1Minister z Granady (to, zasadniczo, za granicą jest, w Hiszpanii), ale,
ku zaskoczeniu wszystkich, swoją obecnością na feście nie zaszczycił nasz 1Minister,
zwany przez niektórych Dal Kawallo. Dlaczego?
Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony
jestem... Czyżby Prezes popadł w niełaskę? Nie, nie może być, wierzyć mi się nie
chce, bo chodź go nie było to jednak przysłał swój pastorale, by Minister z
Bergamo mógł go używać, a z czego zresztą nie skorzystał. Muszę wam przyznać,
że swój szczególny wkład w Festę miałem tym razem, bo przez naszego sakrestiano
Postulatore, który to swoją drogą za miesiąc będzie dyskutował swoją tesi, wraz
z nowym polskim zawodnikiem Cristiano K. z zaprzyjaźnionego Klubu Sosnowienzis,
zostaliśmy poproszeni, aby kadzić wszystkim i z osobna. No i byśmy to zrobili,
gdyby karbonczini zadziałały jak trzeba. Tacy jesteśmy dbający w tych sprawach,
że nie zadziałały na początku… Czyli introibo ad altarem Dei było bez fumo.
Potem przez cały czas walczyliśmy, by się w końcu udało. No i się udało, by
fumo było i można było kadzić, ale no cóż, relacji z wystąpienia Ministra z
Bergamo nie zdam, bo nic nie słyszałem (walczyliśmy o ogień), wiem tylko, że
podejmował tematy Panowo-Janowe: że niby rocznica gdy pewien Włoch jakieś
Kończilio otwierał… I taka refleksja mi się rodzi: te niepalące się karbonczini
to taki obraz naszego Klubu „Tęcza”: wielka pompa na zewnątrz, ale gdy
przychodzi co do czego, to dymu i ognia z tego nie ma… Sami oceńcie, czy to
prawda, skoro Prezesowi nie wierzycie… No, ale wszystko skończyło się dobrze i
smacznie, bo jak to w Tradycji bywa, wszyscy zaproszeni goście (a kogo to nie
było: różne prety, słore, bibliotekario dżenerale, no i nasz nieoceniony
„Fakas”) zgromadzili się na kateringu dżiu, gdzie kasza była dogotowana,
sznycel oczekiwał, a że o podwawelskiej już nie wspomnę!
Tak,
ta nasza festa to tak, ale na koniec zostawiłem najważniejsze – to był tydzień
naprawdę w Brygadowym gronie! Zaczęło się już od łykendu, kiedy to z Panem
Janem mogliśmy w Klubie Awentyńskim pogadać o starych Polakach (tu kwesti kulinarnych nie będę poruszał bo nie
warto). Ale kulminacja nastąpiła we wtorek, kiedy to wspólnie ze Zdzisławem,
który z tragarzami akurat przechodził, udac się do chińskiej rady zakładowej
„il Cristallo”, gdzie antipasto al bufe, fettuczine alla krema di skampi, fritto kalamari e gamberi, no i birra czineze jeszcze bardziej zwarły nasze szeregi!
Bardzo Nam
gratulujemy, tym bardziej, że później w Sali 404 się nie rozlewało, a i sam Trener telefonicznie był
obecny! Zdzisławie, Panie Janie, Trenerze musicie częściej przechodzić z
tragarzami. W tym wypadku wszystkim skrytożercom mówimy „tak”, a ta pożyczona
walizka niech jeszcze bardziej zewrze nasze szeregi!!
Czuwaj!!
Pożyczona walizka służy obecnie za furę z węglem :), ten ostatnim zasadniczo wożę z Węgorzewskiej, strach jest, ale ... pracy w zakładzie mam teraz mało. siedzę więc i często myślę o Was kochani chłopcy. Jutro przyjdą tragarze z dywanem i krzesłami. Stół też się znajdzie. Czekam na Was sotto il czjelo di Sandomingo, Pan Jan
OdpowiedzUsuńaż zazdroszczę Wam takich klubowych i brygadowych przeżyć! Człowiek jak tak posiedzi za biurkiem trochę to i do Klubu mu się zachciewa, ale to próba jest, ja wiem - to nie ludzie to wilki! Trzeba twardym być, brać przykład z Pana Jana drogiego, który nie poddaje się i dalej wozi węgiel - mam wrażenie, że również w tym roku będzie załatwiał choinki, bo to chojrak jest i z zagranicy wrócił - na szczęście, bo tam garują!
OdpowiedzUsuńA propos Sandomingo - moje myśli w ubiegłym tygodniu poszybowały do P. Jana - gdyż albowiem jesteśmy na ukończeniu Księgi Jubileuszowej zwanej Schematyzmem Diecezjalnym (jubileuszowa jest nie tylko z powodu 20lecia Djoczesi Ełckiej, ale raczej przez fakt okrągłej, drugiej rocznicy przygotowywania tejże księgi, którą koniec końców udało mi się popchnąć do przodu) i tę właśnie Księgę będziemy drukować nie gdzie indziej tylko w Sandomingo właśnie i stąd odezwę się jeszcze do P. Jana zacnego.
Dodać muszę, że Robuś walczący o ogień, rzec by można - stróż Klubowego ogniska bez dymu, jest niedoścignionym przykładem solidarności klubowej - bo oto niedawno, nie dość, że sam otrzymał piękną trójcę promotorów, top jeszcze wywalczyłbył z rąk Eleny niejakiej, moje kapitolo i to mu się chwali!
Gratuluję Wam inauguracji, sami byśmy tego lepiej nie wyśpiewali, nie mówiąc o przygotowaniach - mam na myśli ten dywan i czenę - gdyż są jak widać ważniejszymi ze sztuk, nie to co czelebracjone...
Czuwajcie!
Tak, tak Trenerze drogi. My tutaj wszystkie święta obchodzimy (dużym łukiem dodam). Odżdżi na przykład: "Dzisiaj w godzinach popołudniowych w Romie na viale Alessandrino narodziła się nowa, świecka, tradycja - Commemoracjone di Dżiowani Pałlo Sekondo, Dzień który z pewnością wejdzie na stałe do naszego kalendarza. Tańcem i zabawą uczcili klubowicze ten nowy a jakże piękny podarunek tramwajarzy". Tak to było, Prezes się wzruszał na coponiedziałkowej katechezie, że tyle by można mówić, a nie ma na to czasu. Taki on uczciwy. A z tą tradycją to wam jeszcze powiem, że "odżi voljo tutti i Polakki a tawola kon me". No to tutti i Polakki w liczbie pięciu zasiadło z Prezesem do tawola. Ach, cóż to była za czena... Prezes próbował udowadniać, że JP2 był Litwinem... No, a że też znany Cwany G. siedział obok (on wie, jak i komu...) to już prawie mnie przekonali. No i tak to sobie żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. To jeszcze 3 raz życzenia błon kompleanno dla Trenera. Wczoraj już składałem tak chciałem złożyć i być pierwszy :-) A jak w waszym życiu osobstym?
OdpowiedzUsuńCzuwaj!
P.s. Zapomniałbym był - kolejna zapowiedź:
Usuńhttp://www.pul.it/?p=16209
Same nowe Tradycje w Starym Klubie. Za naszych starych czasów było to nie do pomyślenia! A tak nostalgicznej wizyty wraz z częścią Brygady Młodzieżowej, wizyty która to była połączona z wyściskaniem słor kolegialnych (bo przecież wizyta też jest jakąś okazją), już dawno nie przeżyłem!
OdpowiedzUsuńTrener jak skończy pisać tę "Schizme Diecezjalną" może też dołączyć do wożenia choinek - nic tak człowieka nie jednoczy jak jazda po wioskach i sprawianie ludziom radości. Gdy bowiem nadciągają pierwsze jesienne przymrozki, to zaraz się człowiek robi bardziej sentymentalny, i już by chciał jakąś rybkę na gliniance złowić, jak za dawnych lat. I czeny też się przypominają, i sentymentalność, prostota naszego Prezesa.
Muszę wam jeszcze, kochani chłopcy, powiedzieć że ta rola, co to ją dostałem, to ona wielka jest... A do tego tu mnie Janek do filmu namówił, ten mnie do Londynu ciągnie ! Przecież ja nie mam do tego głowy ! Oszaleli...
Jak żywo odnajduję się w filmiku który słusznie Robuś zawarł w swoim poście. NIe wiem, nie znam się, nie orientuję się - zarobiony jestem! Do końca Roku (Wiary) nic nie biorę!